Od wieczornych szeptów
sobie samemu na ucho
nieracjonowanych pieszczot
tryskania dowcipem
i zbierania aplauzu
niezmordowanych dłoni
wyblakłem
bezbarwnym kuglarzem
bez widzów i wozu
się stałem
jak drzewo ścięte
przed świętem
matki brzemiennej
9.02.1991; 20:11
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz